Największym skarbem każdego przedsiębiorcy jest lojalny klient. To truizm. Wszyscy to wiemy. Ale co z tą wiedzą robimy? Albo czego nie robimy? Bardzo często nie robimy na przykład newsletterów (czyli biuletynów). I to jest wieki błąd, bo taki rodzaj komunikacji z klientami ma wielką moc. Czytelniku, z pewnością i Ty subskrybujesz przynajmniej jeden, jeśli nie kilka. Czemu więc samemu, korzystając jako użytkownik, nie dajesz takiej szansy swoim klientom?
Z tego artykułu dowiesz się:
- jak newsletter pomaga budować lojalność klientów i dlaczego jest to skuteczne narzędzie marketingowe,
 - jak zaplanować newsletter – znaczenie jasnej koncepcji i odpowiedzi na pytanie: „Co klient z tego będzie miał?”,
 - jak legalnie i efektywnie zbierać adresy e-mail,
 - jak tworzyć atrakcyjne i angażujące treści.
 
Dlaczego biuletyny są tak skuteczne?
No dobrze, zacznijmy od tego, że wcale nie muszą być skuteczne. Są tylko wtedy, jeśli zadbamy o cały proces: od koncepcji, przez zebranie początkowej bazy subskrybentów, stworzenie kolejnych biuletynów (numerów), aż po… mierzenie rezultatów. Zaraz po tym proces trzeba powtórzyć.
Koncepcja
Odpowiedz sobie na pytanie: „Po co mi to?”. A zaraz po tym na… to samo pytanie, ale z perspektywy klienta. Usłyszałem kiedyś podczas jednej z konferencji bardzo mądre zdanie, „sprzedane” publiczności w humorystyczny sposób. Prelegent napisał na tablicy WIIFM i zapytał, co to. Po chwili ciszy powiedział z przepięknym amerykańskim akcentem: „Dabylju aj aj ef em”. Wymówił to jak nazwę stacji radiowej. A potem wyjaśnił, że chodzi o: „What’s In It For Me?”, co po polsku oznacza „Co ja z tego będę miał?”. Zawsze, absolutnie zawsze powinniśmy pamiętać, że klient zadaje sobie to pytanie. Jeśli nie znajdzie dobrej odpowiedzi, nie otworzy maila z newsletterem.
Biuletyn to narzędzie, dzięki któremu możesz:
• informować o promocjach i nowościach,
• edukować klientów, np. poprzez porady dotyczące pielęgnacji zwierząt czy historie ich pupili,
• budować społeczność wokół marki – to dziś jeden z najważniejszych trendów marketingowych,
• zachęcać do odwiedzin w sklepie na różne kreatywne sposoby.
Wszystko to są dobre pomysły, pod warunkiem że klient też będzie coś z tego miał. Pamiętaj, nie piszesz newslettera dla siebie, tylko dla swoich klientów.

Baza adresowa
To najtrudniejszy etap. Potrzebujesz zebrać adresy e-mailowe zgodnie z obowiązującymi przepisami. Możesz zbierać je zarówno w sklepie stacjonarnym, jak i online. Pamiętaj tylko o RODO. Nie wpisuj cudzych adresów samowolnie. Może Cię to bardzo drogo kosztować.
Koniecznie dodaj formularz zapisu na newsletter na swojej stronie WWW. Stwórz odpowiednie posty na social media. Jeśli da się je „przypiąć” czy wyróżnić, zrób to. Do zapisów możesz zachęcać również na tematycznych grupach i forach dyskusyjnych. Pamiętaj tylko o sprawdzeniu regulaminów takich społeczności. Jeśli zbyt pochopnie dodasz taką zachętę wbrew regulaminowi grupy, nic nie zyskasz, tylko stracisz.
Zachęcaj do zapisów do biuletynu każdego klienta. Jeśli chcesz mieć pewność, że skorzysta z tej opcji większa liczba osób, zaoferuj w zamian rabat na zakupy (może być dopiero na kolejne) albo jakiś drobny prezent czy udział w konkursie (tutaj również uważaj na kwestie prawne, np. dotyczące loterii).
W trakcie zbierania adresów wybierz narzędzie, którym roześlesz biuletyn. Dostępnych na rynku jest ich całkiem dużo. Niektóre oferują darmowy dostęp w ramach określonego limitu – liczby adresów e-mail lub częstotliwości wysyłek. Z pewnością warto sprawdzić MailChimp, MailerLite, GetResponse. Sam znam FreshMaila, który niedawno połączył się z MailerLite.
Stworzenie numeru
Warto pomyśleć o nazwie dla Twojego biuletynu. Skoro będzie pojawiać się co jakiś czas, niech buduje własną markę. Pomyśl więc o czymś chwytliwym. Nazwa może być związana z nazwą Twojego sklepu, ale nie musi. Byle była kreatywna, niemylona z niczym innym i szybko zbudowała pozytywne skojarzenia. Gra słów, może melodyjność, może dowcip – sposobów na nazwanie takiego wydawnictwa jest wiele.
Co będzie zawierać? – to kolejne ważne pytanie
Warto pomyśleć o stałych kolumnach, cyklach, które uporządkują czytelnikom zawartość. Pomogą konsumować treść.
Przykłady takich cykli to:
• „Produkt miesiąca” lub „Nowość tygodnia” – czyli regularne polecanie konkretnego artykułu,
• „Kącik porad”– np. jak zadbać o psa lub kota latem, podczas burzy czy w podróży,
• „Ciekawostka numeru”– możesz opisać historię konkretnej rasy czy intrygujące fakty ze świata zwierząt.
Ogranicza Cię tylko własna kreatywność! Tak, tylko własna, bo możesz zrobić konkurs-ankietę i zapytać swoich klientów, co chcieliby otrzymywać w takim biuletynie.
Ba! Jedną kolumnę możesz zaoferować właśnie swoim czytelnikom. W taki sposób buduje się społeczność. Myślę, że szczególnie dzieci chętnie opiszą swoje zwierzaki, a potem porozsyłają Twój newsletter znajomym i rodzinie, aby się pochwalić. Chyba nie muszę dodawać, że w każdym newsletterze powinna być zachęta do rozsyłania go znajomym, sąsiadom i… możliwość zapisania się do kolejnych wydań.
Pomyśl o częstotliwości. Jeśli będziesz wysyłać maile za często, stracisz wielu czytelników. Jeśli za rzadko, newsletter nie przyniesie owoców. Warto zapytać klientów, jaka częstotliwość im odpowiada i/lub na początku poeksperymentować. Raz w miesiącu, a może raz na dwa tygodnie. Nie polecam częściej.
Ważne!
Zadbaj o odpowiednią częstotliwość. Zbyt częste wysyłki zniechęcają, zbyt rzadkie – nie przynoszą efektów. Na starcie warto poeksperymentować lub zapytać klientów. Raz w miesiącu to bezpieczny punkt wyjścia.
Gdy będziesz rozeznawać się w narzędziach do rozsyłki, zauważysz, że czasami oferują też możliwość wysyłania SMS. Mnie pewien „znany owad” napastuje SMS-ami niemal codziennie. Zazwyczaj pisze w nich o promocjach. Zastanów się nad tym. Może nie tak często, ale… raz na jakiś czas warto zaoferować mały rabat, żeby zrobić sobie peak sprzedażowy.

Mierz efektywność
Regularnie sprawdzaj, ile osób otworzyło e-mail, ile kliknęło zawarty w wiadomości link, ile się z newslettera wypisało. Na tej podstawie modyfikuj kolejny numer. A potem zrób to samo. Ten cykl już się nie kończy. No chyba, za zakończysz działanie biuletynu.
Pamiętaj jednak, że newsletter może mieć wielki wpływ na lojalizowanie klientów. A klient lojalny to skarb (o czym na początku pisałem), bo tylko raz ponosisz tzw. koszt pozyskania klienta, a on ciągle kupuje. Klient jednorazowy również okupiony jest kosztem pozyskania, ale – że jest jednorazowy – to koszt ten nigdy się nie zamortyzuje.
Ważne!
Newsletter może realnie wpływać na lojalność klientów. A lojalny klient to prawdziwy skarb, bo koszt jego pozyskania ponosisz tylko raz, a on wraca i kupuje dalej. Klient jednorazowy też kosztuje, ale ten wydatek nigdy się nie zwróci.
Najczęstsze obawy i dobre rady
Sporo osób uważa, że nie potrafi pisać tego typu treści. Rozumiem to doskonale, gdyby nie takie osoby agencja social media Ghost Writers, którą mam przyjemność wraz ze wspólniczkami prowadzić, nie miałaby co robić. Pamiętaj więc, że nie musisz tworzyć wszystkiego samodzielnie. Są agencje, jak nasza, czy copywriterzy – freelancerzy, którzy mogą Cię wesprzeć. Oczywiście możesz też skorzystać z narzędzi AI. Nie ufaj im jednak zbyt mocno. Ich styl pisania nie jest atrakcyjny. Nie ma w nim duszy. I to niestety może wpłynąć na efektywność, a właściwie jej brak. Do tego zdarza się im „halucynować”, czyli dopowiadać do faktów zmyślone rzeczy.
Warto swoich odbiorców nagradzać. Na przykład dawać im w prezencie jakiś wartościowy e-book, zaproszenie na webinar, czy jakąś specjalną ofertę cenową na określoną kategorię produktów, oczywiście określoną w czasie i ilości (dokładnie tak, jak robi to „znany owad”).
Zadbaj o regularność. To ważne, aby czytelnicy w określonym czasie, czyli np. co drugi poniedziałek o 8.00 otrzymywali biuletyn. Niech wykształcają nawyki.
I nigdy nie zapominaj o call to action! Wezwanie do działania to ważny element. Nie przesadzaj z nim. Nie dodawaj go co chwilę, ale jedno w każdym numerze nie będzie przesadą. Ma być dobrze widoczne, czytelne i nienachalnie zachęcające do skorzystania z oferty.